autor: Magdalena Miernik
10.10.2018 r.
Autor sagi o Wiedźminie, Andrzej Sapkowski, zgodził się na wynagrodzenie ryczałtowe, a potem w publicznych wypowiedziach wielokrotnie stwierdzał, że "był głupi", bo powinien zażądać procentowego udziału w zyskach z przedsięwzięcia.
Teraz domaga się dodatkowego wynagrodzenia powołując się na artykuł 44. ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (wyjątek od generalnej zasady pacta sunt servanda):
W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd".
Pod koniec sierpnia br. 50 polskich artystów podpisało się pod listem do europosłów, w którym apelowali o poparcie dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (czyli opowiedzieli się za reformą prawa autorskiego):
„Zależy nam na równych szansach w internecie, równości wypowiedzi artystycznej, niezależności polskiej sztuki, cyfrowej przyszłości polskiej muzyki. Prosimy polskich europarlamentarzystów o ochronę polskiej twórczości i poparcie dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym”
Czy polska kultura jest zagrożona?
Istnieją dwa typy dostawców treści kultury w sieci:
#1: dostawcy usług, którzy zapewniają dostęp do treści zamieszczanych przez użytkowników
#2: dostawcy usług cyfrowych, którzy umożliwiają dostęp do licencjonowanych treści
twierdzą, że są jedynie "technicznymi pośrednikami" a więc nie są zobowiązani do wypłacania twórcom wynagrodzeń
przestrzegają zasad i płacą za treści, do których dają dostęp swoim użytkownikom
Do tej pory funkcjonowała zasada „notice and takedown” (art. 14 dyrektywy o handlu elektronicznym z 2000 r.):
Państwa Członkowskie zapewniają, żeby w przypadku świadczenia usługi społeczeństwa informacyjnego polegającej na przechowywaniu informacji przekazanych przez usługobiorcę usługodawca nie był odpowiedzialny za informacje przechowywane na żądanie usługobiorcy, pod warunkiem że:
a) usługodawca nie ma wiarygodnych wiadomości o bezprawnym charakterze działalności lub informacji
TERAZ: Propozycja KE filtrowania treści przez platformy internetowe znalazła się w art. 13 projektu nowej dyrektywy o prawie autorskim.
Nowe prawo autorskie UE zakłada obowiązkowe filtrowanie treści zamieszczanych przez użytkowników przez platformy internetowe typu Facebook, YouTube czy Instagram.
Art. 13 zobowiązuje serwisy platformy typu YouTube czy Facebook do wprowadzenia mechanizmów filtrujących treści (chodzi przede wszystkim o platformy przechowujące dużą ilość utworów, w założeniu sposoby filtrowania mają być "proporcjonalne" = inne działania powinni podjąć duzi gracze, a inne małe platformy/startupy). Każdy materiał publikowany przez użytkownika (w tym np. komentarz) zostanie poddany kontroli.
Cel?
Ryzyko?
W wyniku tego rozwiązania może dojść do blokowania treści wykorzystywanych legalnie np. w granicach prawa cytatu, jako parodia czy satyra (tak - chodzi również o memy). Przyjęte przepisy nie zawierają gwarancji praw użytkowników - zakładają, że to wypracują platformy, w porozumieniu z posiadaczami praw autorskich. (lex Facebook)
Czego zabrakło w projekcie dyrektywy?
W braku JASNYCH I PRECYZYJNYCH przepisów.
Podstawowym problemem proponowanej dyrektywy jest mglistość i nieprecyzyjność jej przepisów.
Skutek?
Wątpliwości i pole do nadinterpretacji.
Dobre prawo powinno być jasne i precyzyjne – zwłaszcza, jeśli dotyczy tak ważnych kwestii, jak nasze prawa w internecie.